piątek, 6 marca 2015

?3? you’ve got a warm heart

 Siedziałyśmy obok siebie w milczeniu. Spojrzałam na zegarek. 12:56. Powstrzymywałam się od zabrania głosu, gdyż bałam się, że znowu palnę coś głupiego. Zerkałam na nią co chwilę. Jej włosy były naprawdę bardzo ładne. Gęste i matowe, ale nie wysuszone. Wręcz przeciwnie. Wydawały się tak miękkie, że aż chciało się je pogładzić. Wyciągnęłam powoli rękę w ich stronę i delikatnie złapałam za parę kosmyków. Odwróciła głowę w moją stronę i przez parę minut patrzyłyśmy sobie w oczy. To było hipnotyzujące. Cerę miała bardzo gładką i bardzo bladą, lekko przypudrowaną. Jej granatowe tęczówki z trochę różniącą się odcieniem otoczką, błyszczały jak szalone, a źrenic nie było widać prawie wcale. Usta były wydatnie, ale nie szerokie. Przez chwilę zachwycałam się tylko i wyłącznie nimi. Zaczęłam przypominać sobie ich smak i kompletnie odpłynęłam.
 Przymrużyłam oczy i nagle poczułam jej dłoń na swoim policzku. Złapałam ją i przyciągnęłam.
 -Chciałabym poczuć to jeszcze raz. Jeszcze raz posmakować twoich rozpalonych ust i się z tobą kochać. Było mi cholernie dobrze, ale... ale to by minęło. Chciałybyśmy czy nie, i tak by nie wyszło. - Jej oczy zrobiły się smutne. Sama czułam już łzę spływającą po moim policzku. Naprawę nie chciałam robić już nic, czego mogłabym potem żałować, nie wplątywać się w to co nie powinnam, a nawet wszystko po prostu przekreślić i pozbyć się całego tego upokorzenia. Liczyłam że pójdzie łatwo, lecz moje nadzieje okazały się zbyt duże. Przyciągnęła mnie do siebie i przytuliła.
 13:29. Leżałyśmy trzymając się za ręce. Czułam na sobie jej oddech. To było zajebiście przyjemne.
Przyłożyłam głowę do jej klatki piersiowej  i niepewnie złapałam za piersi. Sama mogłam wyczuć, że chciałam się opanować. Niestety, szło mi to bardzo opornie.
 -Mocniej. - Jęknęła i posłała mi apetyczne, pociągające spojrzenie, które było tak wspaniałe, że nie mogłam się powstrzymać. Już bałam się że uczucia wezmą górą, gdy nagle poczułam, że jej serce zaczęło bić szybciej. Położyłam jej głowę na klatce piersiowej. Było mi tak ciepło. Pociłam się z nerwów, lecz z jakiegoś powodu na mojej twarzy gościł wyraźny uśmiech. W jakimś stopniu, kontakt z nią sprawiał mi radość. Uczucia, które towarzyszyły mi przy niej, były nagłe i bardzo silne. Siedziała w mojej głowie cały czas. Cały czas chciałam stykać się z jej rozgrzaną skórą i podziwiać jej niesamowitą urodę. Po raz pierwszy od kilkunastu godzin to sobie uświadomiłam, albo raczej dopuściłam do siebie ten fakt i pogodziłam się z nim, chociażby nie wiadomo jak to bolesne dla mnie było.
 To nie była miłość, ani nawet głupie, naiwne zauroczenie. To było pragnienie. Chciałam jej więcej, nic nie musiałam. Moja nieprzymuszona wola sprawiała, że Sea Calters, weszła na pierwsze miejsce w rankingu "rzeczy", które chciałam mieć w zasięgu ręki.
 Obydwie byłyśmy rozpalone i gotowe na kolejne, namiętne doznania. Wszystko zmieniał fakt, że bądź co bądź, zarówno ja, jak i ona, byłyśmy jedynie niewinnymi i delikatnymi dziewczynami. Zawsze wierzyłam pogłoską, że łatwiej byłoby iść do łóżka z dziewczyną, bo wyklucza się chociażby ryzyko ciąży. Gówno prawda. Właśnie w tym momencie się o tym przekonałam. Dwie kobiety, leżące obok siebie, mające na siebie ochotę, były bardziej odporne na szybki numerek niż heteroseksualna para. W grę przede wszystkim, wchodziły nieodpowiedni moment, pośpiech i niepewność jaka towarzyszyła dwóm stronom. Przecież każda, młoda dziewczyna, marzy o idealnej inicjacji seksualnej, z ukochaną osobą, z którą chce to zrobić. My się nie kochałyśmy. Ani jedna, ani druga nie chciała się wiązać, myślałyśmy egoistycznie o przyjemności, która towarzyszyła nam wcześniej, którą byłyśmy w stanie zapamiętać, pomimo promili alkoholu we krwi.
 14:52. Moje powieki delikatnie zaczęły się otwierać. Miałam gęsią skórkę, kaca i wielką ochotę, aby skończyć ze swoim życiem. Uniosłam się i odwróciłam do ciemnowłosej dziewczyny.
 -Też... mi było dobrze. - Zaczęłam niepewnie i oblałam się cała rumieńcem. Spojrzałam w jej zdziwione oczy i posłałam delikatny uśmiech, który dla niej oznaczał chyba więcej niż tysiąc słów.
 -Wiem. Pojękiwałaś, płakałaś. Chciałaś więcej. - Odparła także z niewielkim przekonaniem w głosie.
 -Teraz też chcę. - Jej mina była bezcenna. Otworzyła wargi i gapiła się na mnie z niedowierzaniem. To był dla niej szok, który ogarnął ją w całości. Widać po niej było, że nie może opanować emocji. Zbliżyła się do mnie na czworaka i pocałowała leciutko w policzek. Znowu się uśmiechnęłam. Tym bardziej wyraźniej i szczerzej. No bo naprawdę chciałam więcej.



***



Tak, wiem że spóźniłam się z terminem. Niestety skończyła mi się chyba wena i przede wszystkim - brak czasu - najgorsze co może być. Bardzo za to przepraszam, a chyba mam kogo, bo po wyświetleniach, które mi skoczyły, trzeba przyznać że ktoś tu zagląda. Jest ich prawie 300, dziękuję! Rozdział też jest zbyt krótki, ale stwierdziłam, że dla większości czytanie czegoś z brakiem jakiejkolwiek akcji, a jedynie rozmyślenia i odczucia, może być naprawdę nużące i nieprzyjemne. Obiecuję, że od następnego epka zacznie dziać się coś dużo bardziej ciekawego, będzie więcej dialogów i może trochę więcej do poczytania. Trzymajcie się. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz